Refleksje młodej Biblioterapeutki… /teksty p. Anny Fabrykiewicz opublikowane w Biuletynie Informacyjnym Polskiego Towarzystwa Biblioterapeutycznego „Biblioterapeuta” nr 4 (77) rok 2016/
Biblioterapia i jej młodsza córka, taka typowo polska, nasza – bajkoterapia stały mi się bliskie od niedawna. Właściwie wiedziałam, że istnieje, słyszałam o tym, gdzieś dzwoniło, ale dopiero na studiach magisterskich dostałam olśnienia. Nie planując dokładanie ścieżki specjalizacji poszłam na studia, dopiero na miejscu dowiedziałam się, że będę na specjalności biblioterapia i informacja naukowa. Pomyślała: „ok, dam radę, czego nie wiem, to się dowiem”. No i się dowiedziałam. I to tak mną zawładnęło, że pomimo zaplanowanego wcześniej tematu pracy dyplomowej, pomimo wykonanego już jej konspektu, dokonałam zmiany, i to tak „z marszu”.
Po kolejnych wykładach z biblioterapii wspaniałej pani profesor Bronisławy Woźniczki – Paruzel wiedziałam już, że nie chcę pisać żadnej „suchej” pracy o liczbach, księgozbiorach, bibliotecznych planach wykonanych i niewykonanych…chciałam pisać o biblioterapii, o bajkoterapii, chciałam przepracowywać ten temat z dziećmi, chciałam pracy „żywej”, dynamicznej.
Napisałam pracę pod tytułem „Rola bajkoterpii w środowisku dzieci przedszkolnych”, a pracę badawczą przeprowadziłam w Przedszkolu Samorządowym w Mełnie, tuż niedaleko mojej Biblioteki w Okoninie. To było coś tak niesamowitego, że nawet trudno to opisać – targały mną wszystkie emocje – od niepewności, jak sobie poradzę – w końcu to była grupa 25 dzieci!: jak dzieci, nauczyciele, dyrekcja, w końcu rodzice, to przyjmą? Jak się za to zabrać, by pomóc, ale nie zaszkodzić, ale i też nie zniechęcić, „nie spalić butów” jak się u nas mawia…Przeczytałam masę książek specjalistycznych, które życzliwie użyczała mi moja kochana pani promotor Małgorzata Fedorowicz – Kruszewska, sama je też kupowałam, zaprenumerowałam „Biblioterapeutę” – na tę chwilę jedyne, ale bardzo wartościowe czasopismo fachowe. Poszerzałam swoje horyzonty, nie ustawałam w ciągłym szukaniu, docieraniu do sedna problemu, wciąż się uczyłam.
Mając taki bagaż wiedzy rozpoczęłam moją pracę badawczą – zaplanowałam cztery spotkania z dziećmi przedszkolnymi, a dokładnie Smerfami – najstarszą grupą w tym przedszkolu. Skąd wiedziałam jakie problemy mają obejmować moje scenariusze? Otóż wcześniej spotkałam się z rodzicami dzieci na spotkaniu z okazji Dnia Matki. Przedstawiłam swój zamysł przeprowadzenia zajęć bajkoterapetycznych, omówiłam syntetycznie rolę bajkoterapii i podałam listę jedenastu najczęściej występujących problemów wychowawczych, z którymi borykają się rodzice dzieci (wynikała one z własnych doświadczeń z moimi dziećmi, z rozmów ze znajomymi Mamami, z rozmów podsłyszanych np. w kolejce u lekarza, przed wywiadówką, itp.). Były to problemy:
- Inność samoakceptacja – uświadomienie sobie, że wygląd nie jest najważniejszy,
- Pobyt w szpitalu,
- Wizyta u dentysty,
- Pierwsze dni w nowej placówce (szkole),
- Problem braku samodzielności,
- Konflikty z rówieśnikami,
- Niechęć do przedszkola (szkoły),
- Nieśmiałość,
- Lenistwo, przejawiające się w tym, że dziecko nie sprząta po sobie zabawek,
- Relacje w grupie rówieśniczej,
- Pojawienie się nowego członka rodziny.
Poprosiłam obecne Mamy aby zaznaczyły kropkami cztery problemy, które ich zdaniem, najbardziej dotyczą ich dziecka. Kiedy kartka wróciła do mnie, od razu rzuciły się w oczy najbardziej „okropkowane” problemy, czyli: problem relacji w grupie, problem ze sprzątaniem po sobie zabawek, problem wizyt u dentysty oraz problem nieśmiałości. Pozostałe tematy też miały swoje kropki, ale było ich relatywnie mniej.
Mając taką listę przystąpiłam do opracowania scenariuszy zajęć – trochę to trwało, zanim udało mi się dostosować bajkę i okalający ją scenariusz do każdego tematu. Przeczytałam dużo innych scenariuszy, analizowałam ich zawartość, oceniałam jak mogą na to patrzeć dzieci, jak one to przyjmą. Stawałam się na chwilę dzieckiem, by zrozumieć, czy akurat to zajęcie im się spodoba, czy raczej znuży. Nie było to wcale łatwe, ale dawało satysfakcję. Jedno wiedziałam na pewno, scenariusz nie może być nudny, jednostajny, opierający się tylko na rozmowie, czy wręcz monologu, bo tego dzieci nie przyjmą. On musi być zróżnicowany, dynamiczny, zmieniający się, tak , aby dziecko wciąż było zainteresowane „co dalej?”
Na pierwsze zajęcia szłam z „duszą na ramieniu”, wiedziałam, że to będzie chrzest dla wszystkich – dzieci jak to odbiorą, nauczycieli, jak to ocenią, rodziców – czy zaakceptują i dla mnie – czy dam radę ich zainteresować. Nie ukrywajmy, kiedy mówiłam o bajkoterapii nie za bardzo wiedziano o czym mówię – „przecież my czytamy bajki dzieciom” – „ok, ale czytanie bajek a bajkoterpia to dwie różne rzeczy”. Teraz miałam zrobić wizualizację tego, co mówiłam wcześniej. I…się udało, naprawdę! Nauczyciele i dyrekcja stojąca w progu, dzieciaki i ja sama byliśmy zafascynowani odbiorem bajkoterapii. Mało tego przez najbliższe dni, tygodnie, kiedy spotykałam przedszkolaków i ich rodziców w warunkach poza przedszkolnych słyszałam same pozytywne komentarze. Miłe było „Mamo, patrz tam stoi ta Pani od bajkoterapii…no to ta, co ci mówiłam…od tych fajnych zajęć”.
Przeprowadziłam cztery spotkania stanowiące bazę do mojej pracy magisterskiej, prace obroniłam w czerwcu 2016, a od nowego roku szkolnego dostałam propozycję od Przedszkola aby cyklicznie, raz w miesiącu spotykać się, już z dwiema grupami przedszkolaków, na bajkoterapii. Za chwilę taką propozycję wystosowały szkoły podstawowe, aby objąć bajkoterapią ich oddziały zerówkowe. A jest ich sześć w naszej gminie. A obecnie jestem po dwóch spotkaniach biblioterapeutycznych z moimi ukochanymi podopiecznymi z Warsztatów Terapii Zajęciowej w Grucie.
Czego się nauczyłam na tych zajęciach, czego uczę się nadal? Otóż wiem jedno, że zajęcia muszą być dynamiczne – rozmowa- działanie, rozmowa -zabawa, rozmowa- zajęcia. Wszystkie te „przerywniki” absolutnie nie przerywają zajęć – one są zawsze tematycznie połączone z problemem, który przepracowujemy. Jeśli mówimy o budowaniu relacji w grupie to przerywnikiem może być przeciąganie liny, kiedy pojedyncze dzieci podchodzą, ciągną linę i nie dając rady uczą się, aby prosić innych o pomoc, aby korzystać z życzliwości innych. Kiedy mówimy o sprzątaniu zabawek to „przerywnikiem” będzie zabawa ruchowa, podczas której dzieci wrzucają piłeczki (śmieci) do kartonu (śmietnika). Kiedy rozmawiam z uczestnikami WTZ o wzajemnym zaufaniu to „przerywnikiem” dyskusji jest kierowanie słowne przez jedną osobę drugiej osoby, która ma zawiązane oczy i ma przejść przez tor przeszkód (krzesła, pudełka). Takich zajęć stosuję co najmniej 2-3 podczas każdego spotkania. Stałymi elementami bajkoterapii jest np. przechodzenie do Magicznej Krainy Bajkoterapii przez hula hop, a po zajęciach powrót do przedszkola; to także gimnastyka, aby mieć wysportowane ciało do przechodzenia przez hula hop, ale i odświeżenie umysłu. Ćwiczymy najczęściej w rytm piosenki, wykorzystując rymowane wierszyki. Ponadto przy bajkoterapii, każdą bajkę psychoedukacyjną poprzedzam bajką relaksacyjną, podczas której dzieci przybierają pozycje najwygodniejsze dla nich, najczęściej na plecach, zamykają oczy i wsłuchują się w 2-3 minutową wizualizację relaksu, wyciszenia.
Kolejną ważną refleksją jest to, iż nigdy nie powtarzam działań, zawsze są one nowe, ciekawe, odpowiednio dobrane do tematu. Kiedy widzę, że dzieci jednak wykazują oznaki znużenia danym działaniem, staram się go skrócić, a ewentualnie wydłużyć te, które bardziej im się podobały. Z pewną obawą zastosowałam dramę podczas zajęć o nieposłuszeństwie – nie byłam pewna reakcji. Okazało się, że odgrywanie scenek przez dwoje dzieci, grających role dziecka i rodzica, zafascynowały ich niezmiernie. Zaplanowanie czterech scenek było zbyt małą liczbą – tylu było chętnych, a jakość przedstawień była imponująca!
Podzieliłam się moimi wrażeniami z bajko-i biblioterapii, bo myślę, że takie teksty przydadzą się innym biblioterapeutkom w ich przygotowaniach. Nie uważam, że wiem wszystko, absolutnie! Cały czas się uczę i chcę dalej kontynuować moja naukę w tym kierunku. Chętniej pójdę na Studium Biblioterapeutyczne, warsztaty, szkolenia, webinaria, kursy…Chcę wiedzieć jak najwięcej, aby później tę wiedzę wykorzystać w zajęciach. Myślę, że wiele jeszcze przede mną. Chciałam tylko tym tekstem ukazać innym osobom, że bajkoterapia to temat niezwykle wdzięczny, ale i wymagający. Niemniej jednak dający ogromną satysfakcję! Polecam wszystkim jeszcze niezdecydowanym, a może swoim teksem pomogłam komuś w przygotowaniu się do pierwszych zajęć bajkoterapeutycznych. Powodzenia!
Anna Fabrykiewicz